Kawiarnia Kociak jako wehikuł czasu PRL-u
2024-08-25 14:43:00Dobrym sposobem na spędzenie czasu wolnego bez wątpienia jest wyjście z domu. Zmiana otoczenia pozwala nam "odświeżyć" swój umysł, zapomnieć trochę o otaczającej nas rzeczywistości. Spotkania ze znajomymi jeszcze bardziej rozszerzają stan relaksu i spokoju. Zasadniczym pytaniem jest jednak, gdzie można spędzić czas wolny? W jakim miejscu? Takich miejsc na mapie Polski na szczęście nie brakuje. Na mapie znajdziemy szereg miejsc, które warto odwiedzić i zobaczyć. Na terenie Poznania znajduje się kawiarnia, kawiarnia jakich mało, ponieważ charakteryzuje się czymś wyjątkowym. Mowa o kawiarni "Kociak". Miejsce, które samą historią zachwyca, a to co serwuje zabierze nas w inny wymiar. Skoro mowa o innym wymiarze, zabieramy się w podróż wehikułem czasu do PRL-u, a podróż zakończymy aż po dzień dzisiejszy, bo właśnie to ma kluczowe znaczenie w tym wyjątkowym miejscu jakim jest Kawiarnia Kociak.
Legendy wcale nie są przestarzałe. Kawiarnia Kociak to udowadnia.
Kiedy cofniemy się pamięcią i przypomnimy sobie legendy, na pierwszy rzut oka nasuwa nam się myśl, "To stare wiadomości i niekoniecznie prawdziwe". Inaczej jest z legendarnymi miejscami, gdyż one niezmiennie od ilości czasu istnieją. Legendarna kawiarnia "Kociak" bez żadnego zarzutu może nosić miano legendarnej, gdyż jej historia jest niezwykle ciekawa. Kawiarnia "Kociak" to wyjątkowe miejsce w Poznaniu. Lokal znajduję się w samym sercu Poznania przy ulicy Święty Marcin.
Niezmiennie od 1962 roku serwuje prawdziwe desery ze świeżymi owocami i bitą śmietaną. To właśnie w tym miejscu możemy wypić kawę po turecku w metalowym koszyczku. Któż nie pamięta koszyczka i szklanki? Zjeść klasyczną "sznekę z glancem" czy spróbować prawdziwego, poznańskiego "brzdąca".
Kociak to prawdziwa legenda miasta Poznań, a wizyta w Kociaku to powrót wspomnieniami do PRL-u. I to właśnie jest tak wyjątkowe. Kawiarnia "Kociak" niczym wehikuł czasu przenosi nas w świat PRL-u.
Kociak i historia jaka zapiera wdech
Był 1963 rok, gdy przy ówczesnej ulicy Czerwonej Armii w Poznaniu rozpoczął swoją przygodę pewien bar kawowy nazwany „Kociak”. Zaczął przyjmować gości z całej Wielkopolski i jak szybko się okazało nie tylko, bo jego sława rozeszła się niczym ciepłe bułeczki po całym kraju. Kawiarnia "Kociak" była szeroko omawiana i odwiedzana także przez znanych i szanowanych ludzi. Jak możemy się dowiedzieć dzięki Filipowi Czekale, który w swojej książce „Historie warte Poznania” przypomniał trochę o kawiarni. I jak wskazał, desery lodowe jadał tu między innymi Mieczysław Fogg! Desery lodowe były jego ulubionym deserem i zawsze wracał do Poznania, aby zanurzyć swoje kubki smakowe w lodowy świat.
W latach 70-tych „Kociak” miał nawet swój neon. Był to kot pociągający przez słomkę lemoniadę ze szklanki. Dziś również można go znów zobaczyć.
Anna Brzezińska-Czerska, badaczka dziedzictwa plastycznego PRL, opisywała go tak: "Nie z racji rozmiaru, a formy, uwagę przykuwał również kot poznański. Jako jeden z nielicznych nie reklamował sklepu z butami, a bar o znamiennej do dziś nazwie „Kociak”. Nic więc dziwnego, że jego atrybutem nie były czerwone kozaki, a szklanka z pojawiającym się i znikającym koktajlem."
Miłość, rodzinne relacje, przyjacielskie kontakty kwitły w Kociaku
"Kociak" bez wątpienia mógłby nosić nazwę "swatki". Dlaczego? To właśnie ta kawiarnia była najczęściej wybierana na randki w czasach PRL-u. W "Kociaku" rozwijało się znaczenie rodziny i jej budowanie. Moi rodzice również, spotykali się tam, dlatego i ja mam sentyment do tego miejsca, bo gdyby nie ono, mógłbym stwierdzić, że nie pojawiłbym się na świecie i nie pisałbym o tak wyjątkowym miejscu.
W weekendy przychodziły do lokalu całe rodziny na firmowe desery lodowe „Anula”, „Ambrozja” czy owocowe „Wyśmienity” lub „Fantazja”. To była wielka uczta dla wszystkich rodzin z dziećmi, lecz także spędzenie wspólnego czasu i dbania o rodzinne relacje, a także przyjacielskie spotkania. To właśnie w kawiarni "Kociak" spotykali się przyjaciele, gdzie wspólnie mogli porozmawiać i spędzić miło czas.
Wiesław Kot, znany publicysta w książce Filipa Czekały tak wspomina lokal:
"To był pewnego rodzaju obrzęd. W niedzielę w Poznaniu najpierw szło się do kościoła, a potem na słodkie do Kociaka. Problem był zawsze z miejscami. Łatwo było kupić te słodycze, trudno było z nimi usiąść."
Dalsze losy Kociaka.
„Kociak” działał w dalszym ciągu i cieszył się dużym zainteresowaniem klientów.
W 1989 roku nastąpiła zmiana nazwy ulicy Czerwonej Armii na Św. Marcin, która właśnie ma szczególne znaczenie dla kociaka. Nie tylko pod względem nazwy ulicy na której znajduje się kawiarnia. Podczas świętowania imienin ulicy Św. Marcin 11 listopada, w barze kawowym „Kociak” organizowano wystawę historii ulicy a dodatkowo można ulec pokusie rogalom świętomarcińskim.
Czas pokazuje, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszymi planami czy założeniami. W przypadku "Kociaka" tak też niestety było. Klimat kawiarni wywołał szerokie poruszenie wśród klientów. To właśnie PRL miał główne znaczenie. Pomimo upływu czasu, lokal pozostawał przy klimacie PRL. To właśnie ten styl tak bardzo przypadł do gustu. "Wchodząc miało się wrażenie, że pozostawałam w tym samym pięknym czasie." mówi jedna z klientek "Kociaka".
Nie zawsze jest tak kolorowo...
Przenisimy się w rok 2020, najprawdopodobniej dla wszystkich z nas najtudniejszy i pełnego niepokoju. Kawiarnia niestety szczególnie zapamięta ten czas, zresztą jak wszystkie inne kawiarnie i restauracje w tym kraju i Europie.
Tradycyjne desery bez konserwantów przyrządzało się w „Kociaku” do marca 2020 roku. Przez epidemię koronawirusa, wszystkie punkty gastronomiczne zostały zamknięte.
Jak możemy przeczytać: „Kociak” i inne nasze punkty nie przynoszą żadnego przychodu." - tłumaczył wtedy Janusz Głuszek, prezes zarządu Smak-Coop.
Do produkcji deserów używane są produkty z krótkim terminem ważności, jak śmietana czy owoce. Ich czas nie jest długi, więc zrobić desery należy w szybkim czasie i i ich wystarczającą ilość. W marcu koszty produktów były znacznie większe niż zysk. W ciągu jednego dnia kawiarnia "Kociak" zarobiła 150 zł a wydała 600 zł.
Spółdzielnia Smak-Coop od 30 lat łączyła ze sobą cztery punkty: bar kawowy "Kociak" na Świętym Marcinie, kawiarnię "Hajduczek" na ul. Grochowskiej, bar szybkiej obsługi "Kmicic" na osiedlu Rzeczpospolitej oraz pracownię cukierniczą "Kasztelańska" na Osiedlu Piastowskim. To właśnie tymi kawiarniami zajmowała się spółdzielnia. Nie wszystkie kawiarnie przetrwały pandemiczny czas.
Kot zawsze spada na cztery łapy.
To przysłowie na pewno zapamięta kawiarnia "Kociak". W czasie pandemii nie wykluczano podobnego scenariusza dla "Kociaka". Scenariusz nie miał zakończyć się happy endem. Jednak zapomniano o tym, że kot spada zawsze na cztery łapy. Kawiarnia dostała szansę na ponowne otwarcie. Lokal zyskał nowych właścicieli. Pan Paweł, mistrz światowy cukiernictwa, który pod Poznaniem ma swoją cukiernię oraz jego syn Adrian, który zna się na zarządzaniu w gastronomii.
Rodzina Mieszałów ponownie otwiera kawiarnię "Kociak".
Nigdy nie jest za późno, aby dokonać oczyszczenia i doprowadzić do swojego odrodzenia.
Kawiarnia przeszła gruntowny remont. Wielu poznaniaków nie wyobrażało sobie zamknięcia legendarnego miejsca, w tym Pan Paweł Mieszał, który miał ogromny sentyment do "Kociaka". Walka i determinacja zadziałała, a pomoc poznaniaków okazała się być wielka. Na remont finansowy kawiarni pomimo wkładu rodziny Mieszałów poproszono także poznaniaków. Już w ciągu doby zebrano potrzebną sumę 30 tysięcy złotych. Jak się okazało, nie tylko pieniądze miały tu znaczenie, ale także ogromne serca. Pewien stolarz zgłosił się do pomocy w remoncie "Kociaka", a także wykonano bezpłatnie projekt graficzny logotypu.
Jak się okazało miejsce jest szczególne dla wielu poznaniaków, którzy trzymają je głęboko w sercu.
Dziś kolejne plany i kolejne działania, a przy tym dawne wspomnienia.
W tym roku okazało się, że Mieszałowie idą dalej. Na ulicy Półwiejskiej w Poznaniu stał zabytkowy tramwaj "Caffe Bimba". Kawiarnia "Kociak" postanowiła otworzyć w nim swoją kolejną część! I tutaj znowu poznaniacy okazali swoje wielkie serca i wsparcie. Wspólnie pomagali przy remoncie bimby (tramwaju), aby "Kociak" mógł dać swoją kolejną cząstkę siebie.
Dziś kawiarnia ponownie tętni życiem. Rodziny przychodzą na lodowe desery, spędzają wspólnie czas, a przyjaciele mogą spotykać się przy kawie w "koszyczku" i próbować niesamowitych deserów od mistrza cukiernictwa.
"Kociak" to coś więcej niż kawiarnia. To pewien rodzju ster dla relacji, podtrzymywania kontaktów, ale także niesienia pomocy innym, bo jak się okazało "Kociak" ma wielkie serce i wspólnie z poznaniakami dba o swoją misję, jaką mu przydzielono.